niedziela, 23 czerwca 2013

1. Ordinaire jour...

Biegłam przed siebie nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Uciekałam przez Tobą.
Nawet nie wiedziałam kim jesteś, ale uciekałam, bo miałam przeczucie, że mnie zranisz.
Wszystko w środku podpowiadało mi, że jesteś gnojem, który zrobi mi krzywdę.
Który sprawi, że będę miała siebie za nic nie wartą osobę, za beznadziejną dziewczynę, która nie umie sobie poradzić z własnym życiem. I tak oto dobiegłam do "ślepej uliczki". 
Właśnie wtedy moje serce zaczęło bić jak szalone, ponieważ złapałeś mnie za dłonie i pchnąłeś w stronę zimnej ściany. Wiedziałam co się stanie, ale mimo wszystko próbowałam wyrwać się z Twojego uścisku i wtedy...

Wtedy się obudziłam. Spojrzałam na sufit w swoim pokoju. Byłam cała zalana potem. Po raz kolejny głupi sen. Beznadziejny sen. Westchnęłam tylko głęboko i powoli zsunęłam z siebie kołdrę. Bardzo powoli udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic, ale właśnie zadzwonił telefon. "Cholera, kto znowu...?" Zaklęłam w myślach, lecz jak zobaczyłam na wyświetlaczu mojego nowego smartfona, że dzwoni Nancy nie zawahałam się odebrać.
-  Hej kochana Nan - powiedziałam radosnym głosem, aby nie okazać moich mieszanych uczuć.
- Hej Carol, zgodnie z planem będę po Ciebie za 45 minut.
"Damn it! Całkowicie zapomniałam, że Maleńka dostała prawo jazdy i nowiusieńki samochód od tatusia..."
- Oczywiście, mam tylko nadzieję, że nie wylądujemy na pierwszym drzewie.
 - A idź Ty diablico. - gdy to powiedziała rozłączyła się, a moje kąciki ust lekko drgnęły, uśmiechnęłam się mimowolnie. 
Pomaszerowałam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przygotowałam się do szkoły. "Szara codzienność..." pomyślałam, podczas wybierania stroju do szkoły. A gdy już byłam gotowa w pośpiechu ruszyłam do lodówki i wyjęłam z niej jogurt i wzięłam rogala, a następnie wybiegłam z domu mijając się w drzwiach z mamą, która wróciła z nocnego dyżuru w szpitalu, rzuciłyśmy sobie tylko pospieszne "Cześć". Nic nowego. Mama pracowała całe dnie i noce. Taka praca lekarza.
Gdy wsiadłam do samochodu Nancy pocałowałam ją na przywitanie w policzek.
- No hej Piękna - puściłam jej oczko zapinając pasy bezpieczeństwa.
- No to kierunek szkoła Kochanie - powiedziała uśmiechając się ciepło i powoli ruszając.
Do szkoły dojechałyśmy w niecałe 10 minut. 
- Ale gnałaś - powiedziałam tylko tyle na temat jazdy Nancy. Która tylko cicho się zaśmiała ruszając w stronę wejścia do szkoły. Szłam powoli za nią. W myślach cały czas siedział mi ten dziwny sen. Ten chłopak. I wtedy stało się coś strasznego. Z wrażenia aż upuściłam torebkę, z której wszystko się wysypało...

Co się takiego stało? Co takiego zobaczyła Caroline?
Tego dowiecie się wkrótce xoxo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz